gry parami (dwóch przeciwko dwóm)
- Harun
- Posty: 1099
- Rejestracja: 21 sie 2006, 16:48
- Lokalizacja: okolice Poznania
- Has thanked: 647 times
- Been thanked: 524 times
gry parami (dwóch przeciwko dwóm)
Od czasu zaintereesowania planszówkami moja kolekcja gier trochę się powiększyła, jednak brakuje mi ciekawej pozycji, którą dałoby się grać w parach. Często gram z żoną i parą znajomych i pomyślałem, ze byłoby fajnie przeprowadzić pojedynki typu małżeństwo kontra małżeństwo itp. Klasycznym przykładem takiej gry jest brydź. Innych niestety nie znam.
Będę wdzięczny za wszelkie propozycje.
Będę wdzięczny za wszelkie propozycje.
- ThomasBittern
- Posty: 108
- Rejestracja: 27 sty 2005, 15:39
- Lokalizacja: Konin
- Kontakt:
- Don Simon
- Moderator
- Posty: 5623
- Rejestracja: 10 wrz 2005, 16:28
- Lokalizacja: Warszawa, sercem w Jozefowie ;-)
- Been thanked: 1 time
Zdecydowanie Tichu. Choc to niestety tylko zwykla karcianka...
Pozdrawiam
Szymon
Pozdrawiam
Szymon
Każdy może,prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się.Tak więc z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie.
Też autoreklama - paintball, tylko ten prawdziwy. :-Pfolko pisze:Autoreklama ;-) Paintball ;-)
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
Nie, nie - zdaje mi się, że jest multum takich gier, ale po prostu nie chce mi się pomyśleć. Można poszukać według tagów na BGG.
War does not determine who is right - only who is left. - Bertrand Russell
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
---
Moja (niekompletna) kolekcja gier
Moja lista życzeń
- kwiatosz
- Posty: 7874
- Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
- Lokalizacja: Romford/Londyn
- Has thanked: 132 times
- Been thanked: 417 times
- Kontakt:
Parami rewelacyjnie gra się w Fussball Ligretto (trójkami, czwórkami, jedynkami oraz składami mieszanymi z resztą też ) - gra jest przerewelacyjna
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
Zdecydowanie Vortex. To jego najlepsze możliwe rozłożenie - dwóch graczy złymi frakcjami, dwóch dobrymi (w ustawieniu brydżowym).
No i już za parę dni Tide of Iron. Gra wydaje się być bardzo dobrze przygotowana pod wariant 2 vs 2. Jest podział na dwie dywizje z każdej strony i klarowne zasady co do wykonywania akcji, udzielania pomocy, interakcji pomiędzy dywizjami itd.
Ha, no i praktycznie każda większa strategia - we 4 zawsze naturalne są sojusze 2 vs 2, tyle że w tego typu grach nie są, jak wiadomo, zbyt stałe
No i już za parę dni Tide of Iron. Gra wydaje się być bardzo dobrze przygotowana pod wariant 2 vs 2. Jest podział na dwie dywizje z każdej strony i klarowne zasady co do wykonywania akcji, udzielania pomocy, interakcji pomiędzy dywizjami itd.
Ha, no i praktycznie każda większa strategia - we 4 zawsze naturalne są sojusze 2 vs 2, tyle że w tego typu grach nie są, jak wiadomo, zbyt stałe
- Andy
- Posty: 5130
- Rejestracja: 24 kwie 2005, 18:32
- Lokalizacja: Piastów
- Has thanked: 77 times
- Been thanked: 192 times
Z trochę innego gatunku: świetnie gra się w cztery osoby w The First World War Phalanxa (choć można też w trzy lub dwie). Przy czwórce grających, każdy z nich dowodzi blokiem państw i współpracują oni w ramach sojuszy. Jedna osoba prowadzi zatem armie zachodnich państw Ententy (Francji, Anglii, Włoch, potem USA), a jej partner armie wschodnich państw Trójporozumienia (Rosji, Serbii, Czarnogóry, potem Rumunii i Grecji, a także siły ekspedycyjne zachodnich sojuszników - MEF, Armię Orientalną, włoską armię bałkańską). Po stronie Państw Centralnych jeden z graczy dowodzi wojskami Niemiec, a jego partner armiami sojuszników Niemiec (Austro-Węgier, a później także Bułgarii).
W grze zwycięzcę wyłania się dwustopniowo: wygrywa sojusz, ale w jego ramach zwycięzcą indywidualnym jest ten gracz dowodzący blokiem, który zdobył najwięcej punktów zwycięstwa. Wywołuje to ciekawą interakcję. Nie wystarczy zabiegać o swoje interesy, bowiem klęska i kapitulacja sojusznika powoduje przegraną sojuszu, a więc i własną. Gracz niemiecki musi zatem uważnie obserwować sytuację Austro-Węgier i w odpowiednim momencie wzmacniać sojusznika własnymi wojskami. Nie może przy tym liczyć, że wysłana na pomoc armia niemiecka zostanie mu na pierwsze życzenie "zwrócona", bo gracz autro-węgierski może mieć wobec niej inne zamiary. Z kolei gracz kierujący "wschodnią Ententą" musi głęboko rozważyć propozycję zawarcia traktatu pokojowego między Rosją a Państwami Centralnymi. W przypadku ostatecznego zwycięstwa Ententy w wojnie taki krok może mu zapewnić indywidualny triumf, ale jeśli spowodowane traktatem zwolnienie dużych sił niemieckich doprowadzi do klęski Anglii i Francji - sam też przegra.
To połączenie współpracy i rywalizacji w obrębie grających par wydaje mi się jednym z ciekawszych aspektów The First World War. A na dodatek gra jest z gatunku łatwych do nauczenia i opanowania, ale wymagających sporego kombinowania dla osiągnięcia sukcesu. Na dodatek nie da się w nią grać dłużej niż 3 godziny.
W grze zwycięzcę wyłania się dwustopniowo: wygrywa sojusz, ale w jego ramach zwycięzcą indywidualnym jest ten gracz dowodzący blokiem, który zdobył najwięcej punktów zwycięstwa. Wywołuje to ciekawą interakcję. Nie wystarczy zabiegać o swoje interesy, bowiem klęska i kapitulacja sojusznika powoduje przegraną sojuszu, a więc i własną. Gracz niemiecki musi zatem uważnie obserwować sytuację Austro-Węgier i w odpowiednim momencie wzmacniać sojusznika własnymi wojskami. Nie może przy tym liczyć, że wysłana na pomoc armia niemiecka zostanie mu na pierwsze życzenie "zwrócona", bo gracz autro-węgierski może mieć wobec niej inne zamiary. Z kolei gracz kierujący "wschodnią Ententą" musi głęboko rozważyć propozycję zawarcia traktatu pokojowego między Rosją a Państwami Centralnymi. W przypadku ostatecznego zwycięstwa Ententy w wojnie taki krok może mu zapewnić indywidualny triumf, ale jeśli spowodowane traktatem zwolnienie dużych sił niemieckich doprowadzi do klęski Anglii i Francji - sam też przegra.
To połączenie współpracy i rywalizacji w obrębie grających par wydaje mi się jednym z ciekawszych aspektów The First World War. A na dodatek gra jest z gatunku łatwych do nauczenia i opanowania, ale wymagających sporego kombinowania dla osiągnięcia sukcesu. Na dodatek nie da się w nią grać dłużej niż 3 godziny.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 20 maja 2006, 23:00
- Lokalizacja: Poznań
Ja bym rowniez polecil tichu, chociaz... to poprostu talia kart + zmodyfikowane jokery
Co do Carolusa Magnusa sie nie zgodze, gra genialnie chodzi na 2 graczy... oraz na 2vs2 doswiadczonych (po wielu rozgrywkach!) graczy. Wprawdzie nie testowalem w normalnych sytuacjach, jedynie doswiadczony + pomocnik vs drugi doswiadczony + pomocnik, ale moja teza chyba jest prawdziwa... zawsze jednak pozostaje problem, ze jedyna sensowna metoda nauki carolusa jest gra 1vs1
Co do Carolusa Magnusa sie nie zgodze, gra genialnie chodzi na 2 graczy... oraz na 2vs2 doswiadczonych (po wielu rozgrywkach!) graczy. Wprawdzie nie testowalem w normalnych sytuacjach, jedynie doswiadczony + pomocnik vs drugi doswiadczony + pomocnik, ale moja teza chyba jest prawdziwa... zawsze jednak pozostaje problem, ze jedyna sensowna metoda nauki carolusa jest gra 1vs1
- Legun
- Posty: 1794
- Rejestracja: 20 wrz 2005, 19:22
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 76 times
- Been thanked: 166 times
Choć grałem tylko dwa razy w FWW, muszę gorąco poprzeć opinię And(rzeja)iego. FWW jest na tyle prosta, że nie żałuje się czasu, w którym myśli sojusznik, natomiast smaczek koalicyjny jest cudowny. Nie jest oczywiście pozbawiony perwersji - do dziś nie mogę zapomnieć tego ohydnego uczucia, gdy alianci zachodni zaatakowali Niemców Harimaty we Francji a nie moich Awstriejców we Włoszech (ufff.... jednak na nią... ). Oczywiście, za chwilę z tego powodu przegraliśmy oboje .
Nie jestem tylko pewien, czy własnie o taką grę chodziło Harunowi - pewnie szukał czegoś takiego jak brydż - gdzie wygrywa się zespołowo, natomiast interakcja pomięzdy graczami opiera się na ograniczeniach komunikacji i wynikających stąd kłopotach z koordynacją działań. Swoją drogą - bardzo ciekawy pomysł na grę planszową. Aż dziw, że nikt tego jeszcze nie próbował. Pewnie to dodam do swojego katalogu pomysłów do zrealizowania na emeryturze .
Nie jestem tylko pewien, czy własnie o taką grę chodziło Harunowi - pewnie szukał czegoś takiego jak brydż - gdzie wygrywa się zespołowo, natomiast interakcja pomięzdy graczami opiera się na ograniczeniach komunikacji i wynikających stąd kłopotach z koordynacją działań. Swoją drogą - bardzo ciekawy pomysł na grę planszową. Aż dziw, że nikt tego jeszcze nie próbował. Pewnie to dodam do swojego katalogu pomysłów do zrealizowania na emeryturze .
Najlepsze gry to te, w które wygrywa się dzięki wybitnej inteligencji, zaś przegrywa przez brak szczęścia...
- Harun
- Posty: 1099
- Rejestracja: 21 sie 2006, 16:48
- Lokalizacja: okolice Poznania
- Has thanked: 647 times
- Been thanked: 524 times
Zrobię Cię moim rzecznikiem prasowym Dokładnie ująłeś o co mi chodzi. W zasadzie bowiem każdą grę dla 4 osób można rozgrywać zespołowo - wygrywa ta para, która ma więcej punktów zwycięstwa. Ale takie rozwiązanie prowadzi do tego, że de facto może w parze grać jedna osoba, która wykonuje ruchy raz swoimi pionami, raz partnera. Myślę, że ciekawa byłaby gra, w której konieczna jest współpraca, ale nie może ona przebiegać w ten sposób, że jedna osoba jest w stanie grać za dwie.Legun pisze: Nie jestem tylko pewien, czy własnie o taką grę chodziło Harunowi - pewnie szukał czegoś takiego jak brydż - gdzie wygrywa się zespołowo, natomiast interakcja pomięzdy graczami opiera się na ograniczeniach komunikacji i wynikających stąd kłopotach z koordynacją działań.
Z tych opisów, które czytałem spodobał mi się np. pomysł, gdzie wygrywa lepszy spośród zwycięskiej pary. Wtedy pomoc i współpraca jest konieczna ale nikt nie pozwoli drugiemu kierować swoim ruchem.
Muszę przyznać, że też odczuwam dziką ulgę, kiedy atakowany jest mój sojusznik, a nie ja, tak więc bardzo się nie gniewamLegun pisze: do dziś nie mogę zapomnieć tego ohydnego uczucia, gdy alianci zachodni zaatakowali Niemców Harimaty we Francji a nie moich Awstriejców we Włoszech (ufff.... jednak na nią... Embarassed )
Witam serdecznie wszystkich Forumowiczów