Oj działo się, działo.
Najpierw odpaliliśmy topienie świń, ale nawet nie skończyliśmy rozgrywki, zresztą i tak graliśmy dla zabicia czasu w oczekiwaniu na przybycie większej liczby potencjalnych graczy.
Potem zaczęliśmy Dark Influences, ale gra niestety okazała się nazbyt losowa i niespecjalnie przypadła ludziom do gustu (a Kamil już nosił się z zamiarem jej kupna, który chyba skutecznie mu przeszedł) - a już wygrywałem
.
Na kolejne danie poszedł
Aleksander Wielki przyniesiony przez Andrzeja - pomimo początkowych sukcesów grę ukończyłem na szarym końcu - sprytne zagrywki Andrzeja sprawiły, że w dwóch prowincjach po wybudowaniu za horrendalne ceny po jednym mieście zostałem wykluczony z dalszej rywalizacji o wpływy. Ostatecznie wygrał Jacek, który przez całą rozgrywkę wlókł się w ogonie, a na koniec zgarnął wygraną dzięki rozbudowanej sieci świątyń. pomimo sromotnej porażki gra jak najbardziej mi się podobała, chociaż na jej zakup raczej się nie zdecyduję.
Wieczór zakończył
Dungeoneer, w którym wygrałem w cuglach. Chociaż tyle mojego.
Na innych stołach też ludzie nie próżnowali, widziałem
Porto Rico, ale nie była to chyba jedyna gra, jaką rozpracowywano.
Za tydzień nie będę ryzykował nowościami, przyniosę coś sprawdzonego, najprawdopodoniej
Cytadelę.
Pozdrawiam,
Adam