V edycja Pionka - gliwickich spotkań z grami planszowym

... czyli zloty miłośników planszówek! Tu możesz także umawiać się na granie w Twoim mieście.
Awatar użytkownika
cezner
Posty: 3069
Rejestracja: 30 wrz 2005, 20:26
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 8 times
Been thanked: 88 times

Post autor: cezner »

To może i ja się trochę wypowiem.
Miałem wielką ochotę na zagranie w jakieś cięższe tytuły jak Tygrys & Eufrat, Im Jahr Des Drachen itd. Ochota na Agricole mi przeszła jak zobaczyłem jak Klema sie męczy i z jakim wynikiem zakończył rozgrywkę a przecież jest jednym z autorów tłumaczenia.
Niestety problem był taki, że często nie było z kim zagrać bo już wszyscy w coś grali. No to dołączałem się wtedy do wesołej zabawy z robalami, sałatami, duchami itd ( co też było całkiem miłe :-) ) Po jakimś czasie okazywało się, że w między czasie zebrała się ekipa i grają w np Im Jahr Des Drachen. A jak się już z chłopakami umówiłem na Cubę no to pech, obok rozłożyli La Cittę więc w te pędy pobiegłem zagrać w La Cittę ( wiedziałem, że Cubę zrecenzuje mi potem Klema).
No i tak było prawie bez przerwy.
A tu się okazuje że np Nataniel:
"W niedziele rano szukalismy ekipy do Agricoli, w ktora w koncu zagral kapustka tylko ze swoja dziewczyna. W Im Jahr Des Drachen tez troche nam zajeło zebranie kompletu"
A Aświech pisze:
"Cały Pionek brakowało mi gry w coś poważniejszego, jakąś większą grę, z nieco trudniejszymi zasadami, takiej jak "Darjeeling" czy "Brass""
Pytanie takie, czy z tym nie można by było czegoś zrobić? Bo ja nie wiedziałem, że szukają osoby do Im Jahr Des Drachen i to samo z Agricolą.
Może jakieś ogłoszenie? Na jakiejś tablicy?
Np: Szukam chętnych do gry XXX.
Albo: Brakuje nam jednej osoby do YYY
Albo jakieś zapisy chętnych do zagrania w taką to a taką grę?
Awatar użytkownika
Neurocide
Posty: 565
Rejestracja: 14 sie 2004, 11:19
Has thanked: 3 times
Been thanked: 5 times

Post autor: Neurocide »

Z ogoszeniami to fakt - chocby zwykla tablica na poczciwą kredę.
Sprzedam: Arkham Horror - edycja PL - Cena: 130 pln
Awatar użytkownika
aswiech
Posty: 1014
Rejestracja: 16 sty 2007, 11:33
Lokalizacja: Myślenice/Kraków
Kontakt:

Post autor: aswiech »

Nataniel pisze:
trzewik pisze:1. Rozjechany program imprezy
(...)
(...) Turniej powinien byc oglaszany na godzine przed rozpoczeciem (otwarcie zapisow), potem znow na 15 min przed i w koncu w momencie rozpoczecia.
(...)Niechby byl nawet jeden plakat do kazdego turnieju z krotkim haslem i lista nagrod.
Dodatkowo, lista turniejow powinna lezec przy akredytacji i kazdy kto wchodzi na impreze powinien byc pytany czy bedzie bral udzial w jakims turnieju - tutaj wskazanie na liste turniejow.
Bardzo dobre uwagi. Myslalem jak powinien wygladac turniej "Blefa" (zakladajac ze mamy jedna gre). Przy zaproponowanym przez Nataniela pomysle - mamy liste, patrzymy ile osob przy stole, jaki system rozgrywek. I jestesmy to w stanie powiedziec o 15, kiedy turniej sie zaczyna o 17. W tym momencie rowniez wieszamy ogloszenie o kolejnosci, kto kiedy gra - w tym momencie kazdy moze podejsc na odpowiednia godzine. W efekcie o 17 robimy juz final, ktory na pewno ludzie niektorzy zechca obejrzec, jak to bylo przy Blokusie.
Przy okazji - Ignacy, nie da sie tam zorganizowac kawalka mikrofonu? Odciazyloby to Twoj glos, a przy okazji zapewnilo uslyszenie wszystkiego wyraznie. Zawsze tez moge Cie czasem zastapic - wiadomo, ze glos mocny mam;)
Nataniel pisze:
trzewik pisze:2. Bałagan na stole z grami
Wielka sterta gier i totalny chaos, gry dla dzieci zmieszane z abstractami, gry party games zmieszane z Eufratami
Wg mnie tu jedynym wyjsciem jest jednak wypozyczanie gier a nie otwarty stol, z ktorego kazdy bierze co chce.
Kolejna bardzo dobra uwaga. Tylko potrzebne by byly 2-3 osoby. Generalnie jest pewien urok w wybieraniu sobie gier samemu, lecz osobiscie kilka razy stanalem przed problemem - co teraz? I nie zawsze byl ktos, kto potrafil mi doradzic. W efekcie kilka razy wracalem, koniec koncow kogos lapiac. Metoda "na upartego" naprawde dziala;)
Nataniel pisze:
trzewik pisze:3. Brak informacji
Duze kartki z wydrukowanymi napisami "Bufet gratis", "Zagryź herbatę darmową bułeczką" - na pewno by wystarczyly.
Przy tym jednak trzeba policzyc, ze sciana musi byc calkiem pusta.
Nie wiem czy ten uklad sali byl naprawde lepszy. Wydaje mi sie, ze robil sie przy drzwiach sztuczny tlok momentami - tu akredytacja, tu sie ludzie witaja, tu gry... Moze lepiej wrocic do poprzedniego ukladu, w sensie: stoliki z grami na koncu sali, pod scena, ale ustawione tak, jak teraz, zeby tworzyly swego rodzaju lade?
Nataniel pisze:
trzewik pisze:2. Przedłużenie imprezy.
(...) Absolutnie wszyscy prosicie o przedłużenie rozgrywki. Rozważam to. Rozważam, by dogadać z MDK i przedłuzyć zabawę do godziny 20tej, czy 21szej... Wtedy jednak umrze wyjście integracyjne do knajpy.
Zwykle do knajpy wychodzi sie najwczesniej o 20...
Zgadzam sie, tylko znow... Przyszlismy z Piotrem o 20. Mimo ze mieszkalismy daleko (Labedy) zostalismy do 22 prawie. Gdy wchodzilismy - czesc ludzi juz sie zbierala. W efekcie bylismy chyba ostatni, ktorzy wyszli. Zastanowmy sie wiec raczej - jak to wyglada z powrotem, bo jesli mysmy na koniec swiata dojechali o 22, to dlaczego wlasnie od 20 do 22 nie zrobic wyjscia do knajpy, zamiast od 18-20.

Poza tym postuluje za Neurocide - o tablice. Generalnie nie musi byc nawet na poczciwa krede, co raczej flipchart (na pewno maja jeden w MDK), papier zalatwie jak trzeba;)
PlanShow - Srodziemie
Z PlanShow --> http://planshow.blox.pl (PlanshowB)
Czas na PlanshowC
Awatar użytkownika
piterek
Posty: 193
Rejestracja: 16 maja 2007, 11:13
Lokalizacja: Metropolis

Post autor: piterek »

trzewik pisze:Muszę przyznać, że ja osobiście mam nieco kaca po V Pionku, to znaczy, choć bawiłem się świetnie, i choć widziałem, że wy bawiliście się świetnie, to jednak wiem, że organizacyjnie kilka grzechów się mi wkradło.
eeeee tam...
Czepiacie sie szczegolow. Bylo bardzo dobrze. Mnie sie podobalo, mojej Kamili i praktycznie wszystkim z ktorymi rozmawialem :) A drobiazgami bym sie nie przejmowal.
Poza tym niektorzy z nas za bardzo organizacyjnie kombinuja. Wiecej spontanicznosci i luzu. I tak Ignacy i Jego Ludzie maja przed Pionkiem kupe roboty. Niech i oni milo Pionek wspominaja, a nie jak wielu 'organizatorow' konwentow nie moga sie doczekac kiedy sie skonczy. Na Pionkach jest naprawde przemila rodzinna, atmosfera, i zyczylbym sobie na 2008 r., aby tak pozostalo...

Ignacy, wielkie dzieki za czekoladki :)
Goor, twardzielu, zachowales przytomnosc umyslu do konca :) Gratuluje!

ps. Fakt, ze lokalizacja knajpy chora :) Z Andre musielismy przedzierac sie przez cale miasto zeby do Was dotrzec.
Pozdrawiam,
piterek
Awatar użytkownika
klema
Posty: 461
Rejestracja: 20 sie 2006, 17:08
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 1 time

Post autor: klema »

Zawsze chciałem napisać trochę więcej o "moim Pionku", tym razem się udało.

Naaaareszcie Pionek! Jak bardzo na niego czekałem! Miałem już dość pracy, której pod koniec roku jest u mnie najwięcej, miałem już dość trzech tygodni zmagania się z instrukcją do Agricoli :) Chciałem znów zanurzyć się w tej rewelacyjnej atmosferze tworzonej przez dziesiątki maniaków, zjeżdżających się z całej Polski, potwierdzających, że wszyscy jesteśmy szaleni do entej potęgi, a rację mają Ci moi znajomi, którzy otwierają oczy ze zdumienia, oglądając zawalone grami półki, szafy i pukają się w czoło... buraki, nie wiedzą, co mówią! To my jesteśmy normalni, a wy po prostu nie wiecie co jest najlepsze! Zresztą zwykle dołączają potem do tego szaleństwa, chachacha... niech nam żyje nasz narkotyk jak najdłużej!

No i... Późnym wieczorem w piątek byłem już w Tarnowskich Górach. Parę godzin snu, Tymek i jego koleżanka (Agata) na pokład i w drogę. Raaany, ale masa ludzi, nie ma miejsca na parkingu (Folko podjechał i nie miał gdzie zaparkować), ups, to tylko turniej tańca i jakieś lekcje w szkole, ale w auli też już sporo pionkowiczów. O! Jest Cezner, więcej Opolan z naszej paczki nie przybyło (niech żalują!), WC - misiaczki - nie widzieliśmy się od 3 miesięcy, Nataniel (raaany, jaki on wysoki i chudy! - nie widzieliśmy się nigdy) - Agricola na stole, acha, to tak wygląda przekleństwo moich ostatnich dni... ale jeszcze nie teraz. Folko i WC wzywają, więc czas na pierwszą partyjkę: Cafe International, ok, wszystko ok, tylko ta wata w głowie po nieprzespanych nocach, a kawy jeszcze nie piłem. Przede mną jakiś sympatyczny facet: to Bazik, ten Bazik, go guru :), cześć Bazik, to ty! (znamy się tylko nie z widzenia). Zaczęliśmy układać te katroniki, losowo na maksa, zasady ledwowysłuchane (przyjechała moja koleżanka z pracy z córką i córki koleżanką, posadziłem ją z Tymkiem i Agatą, doprowadziłem "pomarańczowego"; - spisał się na medal, grają), a tu Cafe i internationalne chinki, japonki i inne indywidua. Bazik, chyba widząc, że coś ze mną nie tak, pomógł dwa razy i już był koniec, wygrałem, choć nie wiem w jaki sposób :) Jest Al! Spędziliśmy ostatnio masę czasu razem, gadugadając do późnej nocy. Cześć Al! Misiaczki! O! Bazik wyciąga Agricolę, pewnie, że chcę (nie, wcale nie chcę) no dobra, niech będzie... Teraz dygresja: to była najtrudniejsza instrukcja do tłumaczenia z jaką się spotkałem, setki nazw, które muszą się wszędzie zgadzać - w instrukcji, na kartach, na planszach. Tłumaczyliśmy we trzech, Al i Marcin z oryginału, a ja z wersji angielskiej, jasna cholera - żaden z nas nie widział tej gry na oczy, a musieliśmy być precyzyjni do bólu. Nie było czasu na wcześniejszą koordynację, każdy tłumaczył sobie, a ja potem zbierałem to do kupy i unifikowałem terminologię. Poprawienie w jednym miejscu wiązało się z poprawieniem pozostałych składowych, co za robota! Koniec dygresji. A teraz to leży przede mną i NAPRAWDĘ nie wiem jak się w toto gra. Kompletna pustka, a kawy dalej się nie napiłem. Bazik tłumaczy zasady :) Coo? Jaka marchewka? Przecież tam nie było żadnej marchewki, Nataniel! Daj polską instrukcję! No nie ma marchewki, są warzywa, acha pomarańczowe warzywa, znaczy się marchewka... itd. Podczytywałem stale to, co przetłumaczyliśmy, sprawdzając, czy się zgadza. No pięknie: nasza "Sztuka użytkowa"; to po prostu scena z wędrownymi grajkami, trzeba było uwierzyć w angielskie "Traveling players";, a nie starać się wymyślać coś na "Kleinkunst". Nie, nie będę tego zmieniał, musicie to przeżyć :) Ale Agricola, to jest to, co Krzysie lubią najbardziej, tak, megegra, w której jest po prostu wszystko, co cenię w grach, uważam, że powinna zdetronizować Puerto Rico. No i tak to właśnie, zachwycając się mechaniką (Folko, dzięki za fotki!) i sprawdzając stale, co jeszcze zrobiliśmy źle, a co dobrze... przegrałem z kretesem moją pierwszą partię, w moją chyba na dłuższy czas ulubioną grę (paczuszka przyjedzie w przyszłym tygodniu). Jeszcze ze 200 kart do przetłumaczenia i w zasadzie będzie polska wersja :). Grajcie, bo warto! Ok, dalej... Tymek gra, przy nich "pomarańczowy", więc wszystko dobrze. Cezary, gdzieś się błąka między stołami, pierwszy raz zawsze jest najgorzej, nie ma się jeszcze ekipy, która wzywa, gdy jest wolne miejsce. Ale mina zadowolona, więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Dałem się pokopać prądem, nigdy więcej! Al wyciąga metalowe pudełko z kostkami i czarownicami (Al, jak się to nazywa?), a na kawę, tradycyjnie dostępną, dalej nie miałem czasu. Masakra, kosteczki, karty... Wojtek jeszcze nie! nie zakrywaj! toż nie zdążyłem... super zabawa! Czarownica Wojtka dotarła do końca :) Koniec. Co? Następna gra? Kurcze, kolorowe kropki na kartach mnożą mi się przed oczami, a tu szybciej i szybciej... a niech to znów już koniec. Teraz robale, kostki i robale, śmieszne, głupie, tak... Tylko dlaczego ten czas tak szybko płynie? Trzeba zawieźć dzieci do domu. Na szczęście droga do Tarnowskich już wyremontowana, pół godzinki, obiad i z powrotem. Dopiero teraz KAWA! Nareszcie. Chwila spokoju na pogadanie, pooglądanie... i dalej: Notre Dame, chciałem już dawno, zagrałem, przegrałem (brawo Al!), spodobało mi się (przyjedzie w paczce za tydzień). Potem już na luzie, popatrzyłem jak inni grają, miałem dość, to był intensywny dzień. Powoli sobotnie granie się kończyło, ramiona Trzewika tradycyjnie opadały powoli ze zmęczenia, zupełnie opadły (razem z całym Ignacym) dopiero następnego dnia wieczorem, kiedy biedak z trudem podnosił się z krzesła. Teraz tylko przepakowanie skarbów z Alowego bagażnika... Nie, przepraszam, do knajpy nie mogę, rodzina czeka. Tak, wiem, że będzie fajnie, ale naprawdę nie mogę... po prostu muszę wrócić. Cezary, jeszcze raz przepraszam, wiesz za co... Wróciłem, Tymek czekał ze swoją ulubioną Neuroshimą (teraz w nowej, ładnej wersji) i oczywiście rozgromił mnie jak zwykle zresztą... Spać.
Pobudka, czas na Pionka, dzień drugi. Tym razem okazał się spokojniejszy. Tymek tym razem został w domu, żeby nadrobić zabawowe zaległości z Agatą (na grach w końcu świat się nie kończy), a ja w drogę. Już wszyscy czekali, trochę pogadaliśmy (o kawie tym razem nie zapomniałem) i do boju: Cuba. Kto to mówił, że to pomieszanie Puerto Rico i Filarów ziemi? :) WC - mistrz tłumaczenia zasad, szalony Al, spokojny Aswiech ("Cicho siedział tylko Klema, który okazał się bardzo sympatycznym facetem" - dziękuję bardzo :)) Znakomite, spokojne granie, tak lubię (też w paczce). To nic, że graliśmy ze trzy godziny (przerwy na kawę i turnieje), warto było! Potem było coś jeszcze, czego nie pamiętam (latka robią swoje). Pamiętam za to pizzę, którą szamaliśmy z Alem i Ceznerem, pamiętam masę radosnych ludzi, których znam tylko z nicków, pamiętam konkurs, w którym zatrudniłem się jako hostessa rozdająca punkty (pomysł z wcześniejszym zebraniem pytań dla Ujka należy zdecydowanie wprowadzić w życie), pamiętam partyjkę w Queen's Necklace i Filou, i pamiętam, że to wszystko niestety się skończyło.

Dla mnie Pionek to święto, a właściwie Święto i to tyle.
Pozdrawiam i dziękuję. Do zobaczenia.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2007, 16:30 przez klema, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
bazik
Posty: 2407
Rejestracja: 16 mar 2006, 22:03
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 6 times

Post autor: bazik »

czas - do 20tej, moze do 21szej. ciagle jak zauwazyl nataniel bedzie czas na knajpe.

turnieje - dla mnie zupelnie zbedne. przyjezdzam pograc, nie czekac na turniej. wydaje mi sie ze jesli juz turnieje powinny sie zaczynac o 10:00. jak komus zalezy bedzie punktualnie, a plus taki ze nie musze sie caly czas zastanawiac czy zdaze zagrac w to na co mam ochote zanim mnie wygonia na turniej. polowa turniejow 10:00 sobota, polowa 10:00 niedziela, od 12tej juz turniejow brak. w takim ukladzie pewnie bym sie nawet skusil na ktorys (NS HEX?), tak jak bylo na 100% nie.
Awatar użytkownika
Nataniel
Administrator
Posty: 5293
Rejestracja: 03 cze 2004, 20:46
Lokalizacja: Gdańsk Osowa
Been thanked: 6 times
Kontakt:

Post autor: Nataniel »

klema pisze:Nataniel (raaany, jaki on wysoki i chudy! - nie widzieliśmy się nigdy)
Tylko w porownaniu z niektorymi :P
= Artur Nataniel Jedlinski | GG #27211, skype: natanielx =
= Festiwal gier planszowych w Gdyni - GRAMY! =
Awatar użytkownika
bandoG
Posty: 43
Rejestracja: 11 lut 2006, 10:27
Lokalizacja: Cieszyn

Post autor: bandoG »

klema pisze:...
jaka ściana tekstu :shock:
Awatar użytkownika
folko
Posty: 2442
Rejestracja: 23 wrz 2004, 13:26
Lokalizacja: Wodzisław Śl.
Kontakt:

Post autor: folko »

Nataniel pisze:
klema pisze:Nataniel (raaany, jaki on wysoki i chudy! - nie widzieliśmy się nigdy)
Tylko w porownaniu z niektorymi :P
Klema zauważył Cię przy mnie, dlatego na takiego wysokiego wyglądałeś :lol:
Awatar użytkownika
Sztefan
Posty: 1690
Rejestracja: 01 wrz 2006, 17:18
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3 times

Post autor: Sztefan »

trzewik pisze: I to źle, że te grzeszki się pojawiły.
Pionek jest super, ale dobrze, że cały czas chcesz by było lepiej.

trzewik pisze: 1. Rozjechany program imprezy
Też mi się zdaje, że było za dużo turniejów w planie. Pionek ma być chyba głównie mega gralnią. Takie dodatkowe atrakcje w postaci turniejów mogą być fajne. Jakby było tego mniej, to może byłaby większa moblilizacja. Albo rzeczywiście zapisy wcześniej i eliminacje gdzieś po drodze. A jak ktoś jednak nie będzie chciał/mógł grać w finale, to kolejna osoba z eliminacji wskakiwałaby do finału.

Jak już mają być konkursy, to lepiej sztywno trzymać się terminów. Zawsze komuś będzie nie pasować. A tak przynajmniej będzie wiadomo, że jak ktoś chce, to będzie się dopasowywał, do z góry określonej godziny.

Odblaskowa zielona kartka z godzinami turniejów była okej.

trzewik pisze: 2. Bałagan na stole z grami
Ja osobiście nie widze tu problemu. Jak ktoś nie zna wielu gier, to się może zapytać :pomarańczową koszulkę", lub kogoś kto właśnie przy stole z grami stoi.
trzewik pisze:
3. Brak informacji]
To jakiś bufet był :?: Skoro ktoś na wejściu prosił o wpisanie się i wrzucenie złocisza, to może właśnie w tym miejscu informować o bufecie i/lub zrobić wielką kartkę z napisem darmowy bufet.

Ja bym dodał jeszcze inny lekki zgrzyt:
4. MDK wygląda na zamknięty

Zgłaszaliśmy to już na wejściu. Okej, jak ktoś wiedział, to trafił, ale ktoś kto przechodził ulicą musiałby naprawdę być mocno ciekawski, by wczytać się w małą kartkę na drzwiach za płotem. Gdyby sytuacja miałą się powtórzyć, to warto nalepić na budynku kartkę z wielką kolorową strzałką w stronę tylnego wejścia.
trzewik pisze: :arrow: Zalety z mojego punktu widzenia
1. Wciąż magiczna atmosfera
O tak :!:
trzewik pisze: 2. Pomarańczowe koszulki]
Chyba się sprawdziło. I tak byli ludzie, którzy "nieoficjalnie" tłumaczyli zasady, ale przynajmniej ktoś mniej wtajemniczony wiedział do kogo się zgłosić.
trzewik pisze: 3. Symbole edycji]
- gra w "skisłeś" przywieziona przez Mattiego z Lublina

- bardzo mocno wałkowany i grany Galaxy Trucker dzięki wielkiej pracy Petra Murmaka z CGE

Widać Pionek bez Mattiego dużo by tracił. Moim zdaniem największą atrakcją (sorry Matti ;) był jednak przedstawiciel CGE. A to dlatego, że o grach z Czech (również CBG) jest głośno, a w Polsce dosyć trudno je dostać. W sensie jakby przyjechał przedstawiciel nie wiem, dajmy na to Hans im Gluck, to już nie byłby takiej rewelki. Tylko nie było czasu, by sprawdzić wszystkie 3 przywiezione gry :)
trzewik pisze: :arrow: Co warto rozważyć...
1. Dekoracja zwycięzców
Może po konkursie Trzewik und Folko?
trzewik pisze: 2. Przedłużenie imprezy.
Też uważam, że możliwe jest i jedno i drugie. Jak w Gliwicach zamykają knajpy wcześnie, to może zrobią wyjątek raz na 3 miesiące dla dużej grupy.

Swoją drogą ten lokal był lepszy od pizzerii z wrześniowego Pionka. Albo inaczej, było więcej miejsca dla planszówkowiczów.

trzewik pisze: 3. Konkurs Trzewika und Folko
Chyba eliminację mimo wszystko były dobrym pomysłem. We wrześniu przy ogromnej liczbie uczestników całość się chyba trochę za bardzo ciągnęła (szczególnie jak ktoś się już spieszył do wyjazdu :)
adam.lakomy
Posty: 239
Rejestracja: 31 paź 2007, 18:30
Lokalizacja: Gliwice

Post autor: adam.lakomy »

W gliwichach jest sporo pubow otwartych do pozna... prolem w tym zeby zrobic wczesniej rezerwacje na okreslona ilosc osob...
Awatar użytkownika
cezner
Posty: 3069
Rejestracja: 30 wrz 2005, 20:26
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 8 times
Been thanked: 88 times

Post autor: cezner »

Sztefan pisze: 3. Symbole edycji

- gra w "skisłeś" przywieziona przez Mattiego z Lublina
Wybaczcie moi drodzy ale gra w "skisłeś" znana jest mi od podstawówki i to od tych klas młodszych czyli co najmniej od 25 lat. I jeśli to ma być symbol V edycji Pionka to ja dziękuję :?
trzewik

Post autor: trzewik »

Przecież fakt, że gra w "skisłeś" jest ci znana od 25 lat nie znaczy, że jest to gra zła, niefajna, lub że nie może być jednym z symboli tej edycji. Graliśmy w nią jak szaleni, ludzie się śmiali, robili daszki nad głową i trzeba przyznać, że na pewno wielu z nas będzie miało na długi czas obraz gromady dorosłych ludzi z daszkami z rąk nad głową :lol:
Awatar użytkownika
mst
Posty: 5767
Rejestracja: 25 wrz 2007, 10:42
Lokalizacja: gliwice
Been thanked: 3 times
Kontakt:

Post autor: mst »

Ja w "skisłeś" podczas Pionka nie zagrałem - za to cały czas zastanawiałem się czy to moje komentarze na Forum spowodowały, że wszyscy przyjacielsko poklepują mnie po ramieniu :lol:
Zawsze gdy zauważysz, że jesteś po stronie większości zatrzymaj się i zastanów.
magazyn
Awatar użytkownika
cezner
Posty: 3069
Rejestracja: 30 wrz 2005, 20:26
Lokalizacja: Opole
Has thanked: 8 times
Been thanked: 88 times

Post autor: cezner »

mst pisze:Ja w "skisłeś" podczas Pionka nie zagrałem - za to cały czas zastanawiałem się czy to moje komentarze na Forum spowodowały, że wszyscy przyjacielsko poklepują mnie po ramieniu :lol:
Tak Ci się tylko wydaje, że nie zagrałeś :lol:
Awatar użytkownika
Sztefan
Posty: 1690
Rejestracja: 01 wrz 2006, 17:18
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3 times

Post autor: Sztefan »

Mniej lub bardziej o wrażeniach pisałem już gdzieś w komentarzach do innych postów. Teraz jeszcze krótko wrażenia z poszczególnych gier. Choć jeszcze jedno:

jax pisze:Nie chcialbym tu robic wyliczanek zeby kogos nie pominac, ale musze, po prostu musze wspomniec przynajmniej o dwu osobach: przesympatycznym i bardzo goscinnym Alu (wielkie dzieki!) i rownie fantastycznym Wojtku - wc. Pobyt w domku Ala z wc i z ekipa krakowska i granie do poznej nocy to bylo tez dokladnie to o co chodzilo.
Super robote odwalala ekipa w pomaranczowych koszulkach (Multi, korzen i Goor, no i oczywiscie trzewik :) ).
podpisuje się pod tym!


Jeszcze w pociągu zagrałem w :

Blefuj

Myślałem, że ta gra mnie już nie zaskoczy. A jednak! W naszej partii (Ja_n, Jax, Stalker i ja) wszyscy mieli minimum jedną trójkę tych samych zwierząt i resztkę kart na ręku. Wbrew pozorom było śmiesznie :) Tylko Blefuj to nie tylko śmiech. Może być i bardzo zacięta partia.

Once Upon a time

Jax stwierdził, że im więcej w to gra tym jest mu łatwiej i tym bardziej mu się podoba. A u mnie było na odwrót. Pierwsza partia super. W drugiej jakoś trudniej mi się układało opowieść, szczególnie, że karty się trochę powtarzały. A w trzeciej grze totalnie się zablokowałem i właściwie ciągnąłem tylko karty. Nie wiem, czy to przez to, że zamiast odsypiać tydzień, wstałem rano, by zdążyć na pociąg? A może po prostu nie umiem opowiadać bajek :) W sumie za czasów RPGowych kilka sesji w których mistrzowałem było tragicznych.

Na pewno bardzo oryginalny tytuł. Wymaga kreatywności. Chętnie zagram jeszcze raz, ale jedna partia na dzień mi by starczyła.


Juz na Pionku na pierwszy ogień poszedł Darjeeling

Chodzimy zbieramy skrzynie w różnych kolorach. Jak nam nie pasują te obok nas, to możemy zapłacić punktami zwycięstwa by przejść gdzieś dalej. Możemy też wysyłać skrzynie. Im później inni gracze będą wysyłać swoje skrzynie, tym więcej punktów zdobędziemy. Im więcej było wysyłek w innym kolorze niż tym, który my wywyłamy tym więcej dodatkowych punktów.

Wszystko fajnie, pochylnia i spychanie się przy mnożniku na punkty zwycięstwa fajne. Nie kojarzy mi się z inną grą. A jednak gra mnie jakoś nie porwała. Tylko nie wiem zupełnie dlaczego. Nie widzę konkretnej wady. Może to przez to, że gra jest totalnie abstrakcyjna, a ja lubię herbatę :) no i przy grze piliśmy sok pomarańczowy, a no i byliśmy zajęci wybraniem pizzy :) zagrałbym jeszcze raz

Brawl

Trzewiku czekam na polską wersję! Ta gra mnie cały czas fascynuję. Pierwsza gra real time w jaką zagrałem i cały czas najlepsza. Rozegrałem 2 partyjki z Natanielem. W pierwszej był remis, w drugiej Nataniel wygrał łatwo. Szykuj się na rewanż za 3 miesiące :twisted:

Następnie zgłosiłem się na konkurs Neuroshimy Hex Ostatnio (w sensie 3 miesiące temu) miałem mega farta. Tym razem się wyrównało. Przed losowaniem słyszałem, że niektóre osoby były ciekawe jak im pójdzie, bo mało grały i nie są z Hexem bardzo obeznane. Ja trafiłem na garcza doświadczonego Olę (Tiju). Mój Posterunek radził sobie z armią Borgo całkiem nieźle. Przez większość gry mieliśmy wymianę cios za cios. Gdy się już zastanawiałem co będzie w przypadku remisu, w ostatniej bitwie Ola zadała mi 2 obrażenia więcej i tym samym wygrała. (jeszcze raz gratuluję) Przynajmniej brałem udział w ciekawej partii.

Wszysy już w coś grali. Powoli pierwszy dzień zbliżał się do końca. Al z grupą opolską chcieli zagrać w Notre Dame, ale nie znali zasad. Teraz mogą się cieszyć, że szybko odpadłem z turnieju NS :) Choć w sumie to nie wiem, czy cieszyć, czy żałować. Podczas tłumaczenia jeden zawodnik uciekł. Reszta cały czas się dopytywała o zasady. Naprawdę aż tak beznadziejnie tłumaczą reguły? :) Tylko Klema grał swobodnie, zresztą Notre Dame na tyle się mu spodobało, że zamierza kupić.

Trzeba było się przenosić do knajpy. Zanim doszliśmy i złożyliśmy zamówienia starczyło czasu na szybkiego Blefuj (po polsku, bo obok była konkurencyjna partyjka po czesku :) i przerwane Fasolki.

Przerwane, bo już się przenosiliśmy do Ala. Tam wystartowaliśmy od Nottingham. Całkiem przyjemna gierka. Fajnie, że dobraną kartę albo bierzemy na rękę by zbierać różne układy kart, lub jak nam się nie podoba to zagrywamy, by zdobyć jakąś inną kartę. Fajnie, że sami wybieramy jaką misję się staramy wypełnić. Grę urozmaicają pułapki (choć akurat u nas prawie w ogóle nie były stosowane). Niezła gra.

Potem Timbuktu. Opuściliśmy jedną planszę. Nie protestowałem, bo gra mnie zmęczyła. Lubię dedukcję, ale tutaj jakoś głowa bolała od tego myślenia. Pod koniec partii grałem już trochę na czuja. WC, Kapustka i Kwiatosz mówią, że Timbuktu jest świetne. Mnie nie zachęciło. Jakoś tak skojarzyło mi się z granym dzień wcześniej Ghost for Sale. Niby wszystko fajnie, ale w praktyce zamiast bawić męczy. I tu i tu trudno dojść do wszystkiego. Prawie zawsze nie mamy pełnej informacji i po częsci musimy zgadywać. Cóż może rzeczywiście jest dobre, spróbowałbym jeszcze, ale nie o tak późnej porze ;)

U Ala graliśmy ze sławnym WC od sławnych samoróbek. Grzechem byłoby w jedną z nich nie zagrać. Razzię znam i bardzo lubię. W Ra nie miałem jeszcze przyjemności zagrać. Czysto klimatycznie bardziej odpowiada mi Razzia. Mechanicznie dochodzą żetony katastrof. Z jednej strony dodatkowe ryzyko przy dociąganiu kolejnych kafelków, z drugiej strony jak już katastrofa się pojawi, to często wyłożone kafelki stają się zupełnie nie interesujące. Generalnie ciut więcej opcji niż w Razzii, ale odczucia z gry właściwie takie same. Jak ktoś chcę kupić jedną z nich, to chyba lepiej się sugerować settingiem (w sensie czy wolimy bandziorków, czy klimaty egipskie).

Na zakończenie dnia Time is money. Ależ fajna gierka. Tylko zastanawiam się jak z jej powtarzalnością. Największą jej zaletą jest szok jaki doznajmey gdy liczyliśmy w głowie np. 20 sekund, a tu się okazało, że minęło dajmy na to 35. Ciekawe, czy cały czas bawi jak się człowiek wyćwiczy.

W niedzielę rozpocząłem od Verflixxt z drugim dodatkiem. Słyszałem o tej grze, ale jeszcze nie grałem. Bardzo mi się spodobało. Niby taka gra jak Chińczyk, ale jednak zdecydowanie więcej opcji. Przypomina trochę Hey that`s my fish i posiada niestety jej największą wadę. Fajna gra, ale za wysoka cena :)

Następnie zastanawiałem się, czy czekać już na eliminację do Pitchcara, czy pograć w coś innego. Steady szukał akurat ludzi do gry. Proponował Notre Dame, albo Im Schaten des Kaisers. Hm, akurat w ISdK chciałem już kilka razy zagrać, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Żegnaj Pitchcar :)
ISdK było moim prywatnym odkryciem Pionka. I znowu fascynuje mnie nie jakaś nowość, ale klasyka (choć w tym wypadku może to trochę za dużo powiedziane, aż taka popularna ta gra też nie jest). Territory control. Znowu? Tak, ale jest tam wiele mechanizmów, które o dziwo jakoś nie są kopiowane. Starzenie się - nasze żetony mają ograniczoną żywotność, małżeństwa - możemy wzmacniać naszych kawalerów, którzy wraz ze swoją drugą połówką stają się dwa razy silniejsi. Pod koniec rundy rodzi nam się syn, albo córka. Zależy to od zagranych kart. Syn to po prostu nowa postać. Córkę możemy komuś zaoferować, co da komuś dodatkowy punkt wpływu, a nam punkt zwycięstwa. Jest to dobra karta przetargowa, przy ewenualnej próbie obalania cesarza. A no właśnie cesarz. Fajnie nim być. Daje to nam przewagę bezpośrednio (punkty zwycięstwa) i pośrednio (na przykład rozstrzyganie remisów). Tylko reszta graczy musi obalić początkowego władcę, bo inaczej wszyscy inni będą w cieniu cesarza (jak to było w naszej partii ;)

Steady mówiłeś, że we Wrocławiu coraz ciężej ze zmontowaniem ekipy na tą gre. Jak będziesz się wybierał do Warszawy, to bierz ISdK se sobą ;)


Na koniec Pionka poznałem jeszcze Kingsburga. Jeszcze w zeszłym roku nowości kosztowały ok. 20-25 Euro. W tym roku już ok. 30, a Kingsbur aż 40Euro! O dziwo wykonanie tego zupełnie nie usprawiedliwia. W sensie jest dobre, ale nie nadzwyczajne. Duża plansza, trochę kart, małe znaczniki tekturowe i drewniane kosteczki, plus kostki do rzucania, no i plansze z budynkami dla graczy. Nie licząc dużej planszy, to całość w wykoniu przypomina Yspahana, tylko tam gracze dostawali grube plansze do budowania budynków, a tu dostajemy cienki listek ala Goa. W grze za 40 Euro! Sorry, coś tu jest nie tak.

Sama gra jest podzielona na 5 lat. Każdy rok składa się z 8 faz. Trzy z nich są błyskawiczne - najsłabszy dostaję raz dodatkową kostkę, innym razem królewską łaskę (może wybrać postać juz zarezerwowaną przez innego gracza, lub budować dwa razy na fazę), a najlepszy dostaje punkt zwycięstwa. Jedną z faz jest zbrojenie się przed najazdem (możemy oddać dwa dowolne towary za wojaka). Pozostałe 4 fazy to najazd i trzy razy rzucanie kostkami, wybór postaci i potem ewenualnie budowanie.

Mamy trzy różne surowce. Budynki budujemy rzędami, W sensie jak chcemy wybudować trzeci z drugiego rzędu, to na początku musimy postawić pierwszy i drugi. Oczywiście kolejne budynki potrzebują coraz więcej surowców.

Wybór postaci miał przypominać Cytadelę (tak gdzieś czytałem na BGG). Cóż nie wiem kto to wymyślił, ale chyba odnajdę tą opinię, by wiedzieć, kogo teksty mam ignorować. Nie wiem co tu mają postacie do rzeczy. Po prostu obstawimy pole z liczbą x to bierzemy najczęściej jakiś towar. NA niektórych polach możemy zyskać punkt zwycięstwa, lub wojaka, możem y podejrzeć kartę najazdu. Jedno pole pozwoli wymienić jeden towar na dwa inne, a z niektórych zdobędziemy dowolny surowiec. Im więcej wyrzucimy tym więcej mamy możliwości. Niekoniecznie musimy brać najwyższe pole. Ten co wyrzuci najmniej pierwszy wybiera sobie postać. Może wybrac postać z numerem który może ułożyć ze swoich kostek. Gdy wszyscy wybiorą przechodzimy z powrotem do gracza, który wyrzucił najmniej. I tak aż wszyscy wybiorą lub spasują. Ciekawiej jest nawet na 3 osoby (zaczynaliśmy w 5, ale Monika z Magmą musieli się stawić w sali obok i kończyliśmy we 3). Wtedy możemy wybierać postacie bardziej uwzględniając rzuty innych. Na przykład jak została nam 3 i 5, drugiemu graczowi już nic a trzeciemu tylko 3, to zamiast wybierać 8 (powiedzmy, że jest wolna), to lepiej wybrać 3. Wredy gracz trzeci jest zablokowany (chyba, że ma jakiś bonus), a my następnie wybierzemy sobie postać nr 5. No chyba, że bardzo potrzebujemy postaci nr 8.

Po wyborze postaci możemy budować jeden budynek. Sporo budynków daje bonus do walki. Jest to o tyle ważne, że pierwszy najazd ma siłę 2-4, w drugiej rundzie mamy już inny prób (oczywiście wyższy) i tak dalej. Także samo kupowanie wojaków może nie wystarczyć. No i za budynki dostajemy punkty zwycięstwa. Bardzo różne ilości (soporo ma 0). Niestety po tej jedej grze możliwości wydają mi się ograniczone. Na pewno na początku warto budować budynki z pierwszego rzędu - dają najwięcej puntów zwycięstwa, a punktuje się budynki po zakończeniu każdego roku. Wraz z rozwojem gry trzeba coraz bardziej inwestować w budynki dające bonus do walki. Budynków jest niby aż 15 różnych, ale większość jest do siebie bardzo podobnych (a niektóre są wręcz takie same).

Jak wygląda ostatnia faza - najazd? Ano odkrywamy kartę. Rzucamy kostką za pomoc królewską. Nasza siła to wynik rzutu kostką (ten sam dla wszystkich) + siła naszych wojaków (zeruje się pod koniec roku) + bonusy z budynków. Jak się zrównamy z siłą najeźdzców, to nic się nie dzieje. Jak przebijemy, to dostajemy nagrodę, jak mamy mniej to jesteśmy karani. Nagroda nie musi się nam przydać, ale sie nie zmarnuje, a kara raczej zaboli.

Głosy z BGG mówią, że gra jest bardzo losowa. Co z tego, że gracz, któy wyrzucił najmniej pierwszy obstawia postać jak ma bardzo ograniczony wybór. Wybieramy postacie 15 razy (w trzech fazach w ciągu pięciu lat). Raczej nie będziemy mieli przez całą gre pecha. Akurat to nie jest wadą gry. Losowość jest, ale nie przeszkadza. Mnie jednak gra pod koniec zaczęła już trochę nużyć. Mimo 8 faz, tak naprawdę większośc czasu zajmują te 3 z wyborem postaci.

Wygląda to tak. Faza 1 najsłabszy dostaje dodatkową kostę (mija może z 5 sekund). Następne kilka minut to wybór postaci. Rzucamy kostkami, wybieramy, możemy budować. Przechodzimy do fazy 3. Najlepszy dostaje punkt zwycięstwa (znowu minęło z 5 sekund). Faza 4 to kolejne wybieranie postaci. Znowu rzuty, obstawianie, zgarniamy surowce, dostajemy punkty itp. i ew. budujemy. Faza 5 najsłabszy dostaje królewską łaskę (być może się to inaczej nazywa, w każdym razie znowu minęło 5 sekund). Przechodzimy do fazy 6 i po raz kolejny wybioeramy postacie. Po kilku minutach faza 7 czyli zbrojenie się. Czasem nikt się nie dozbraja (szczególnie, że większość surowcy idzie w budynki, które są już do końca gry, a wojaki "tylko" na jeden rok. Sprawdzenie rezultatu walki też długo nie zajmuje. I juz przechodzimy do kolejnego roku. Pierwsza faza zajmie nam 5 sekund i już jesteśmy przy drugiej, czyli kolejne wybieranie postaci.

Początkowo jest nawet ciekawie. Pod koniec gry już męczy. Cały czas to samo. Za mało odmiany. Szczególnie, ze jak mówiłem budynki też są dosyć podobne. Chyba z połowa ma funkcje typu +1 do walki, lub +2 walki, albo +1 do walki +3 przy walce z barbarzyńcami. No dobra z tą połową to pewnie przesadziłem, ale w każdym razie jakoś sporo. A sąto budynki, które trzeba budować,a bo inaczej nie damy radę z najazdem, co może nas kosztować punkty zwycięstwa, albo na przykład budynek (czyli nie dość, że punkty zwycięstwa, to jeszcze jego funkcje). No i postacie też do sibie podobne. Jedna da 1 drewno, inna 1 kamień. Z wyższych rzędów na przykłąd złoto i kamień, lub złoto i drewno.

Zastanawiałem się nad kupnem. W teorii miał być wybór postaci jak w Cytadeli (bardzo lubię tą gre), kostki mi nie przeszkadzały. Na przykład w Yspahanie sprawdzają się dobrze. Dobrych lekkich gier jakoś nie ma aż tak wiele. Jak dobrze, że zagrałem w Kingsburga. Kompletnie się nie opłaca wydawać na to 40 Euro! Gra nie odstaje wcale wykonaniem (na plus w sensie), a rozgrywka jest zbyt monotonna.

W pociągu nie mieli już miejscówek, ale załapaliśmy się na stół w Warsie. Edel, Stein & Reich całkiem miła gierka. Już ją znałem. Szkoda, że jednak nie jestem geniuszem. Kapustka stwierdził, że muszę być nadzwyczajny skoro tak wszystkich odsadziłem. Nie mogłem uwieżyć, że miałem chyba dwa razy więcej punktów od gracza z drugiego miejsca i według Jaxa zdecydowanie więcej punktów niż normalnie zdobywa zwycięzca. Odkryłem, że przed końcem gry wymieniłem pomarańczowe żetony z jedynką i wieloma zerami na 20 (20 tys.). Tylko, że te pomarańczowe to nie były 10tys, a 1tys. :) Na szczęście pamiętałem ile ich wymieniłem i ostatecznie okazało się, że jestem ostatni :) Gra całkiem przyjemna i można było przynajmniej miło zakończyć wyjazd planszówkowy po rozczarowującym Kingsburgu.

Miało być krótko, a trochę tego wyszło. :) W każdym razie do zobaczenia za 3 miesiące!

P.S. WC miała być druga część Twojej relacji ;)
Awatar użytkownika
steady
Posty: 1034
Rejestracja: 25 wrz 2006, 17:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: steady »

Sztefan pisze:Steady mówiłeś, że we Wrocławiu coraz ciężej ze zmontowaniem ekipy na tą gre. Jak będziesz się wybierał do Warszawy, to bierz ISdK se sobą
Taka sama droga z Warszawy do Wrocławia, jak z Wrocławia do Warszawy:-) Daj znać, jeżeli będziesz w okolicy.

A co do Pionka: wciąż zbieram się do napisania dłuższej relacji, ale jakoś słabo mi to idzie:). Więc, w dwóch słowach- bombowo było! Impreza naprawdę dobra, byliśmy pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Podobało mi się to, że Ignacy- młodszy brat Asi, czuł się tam bardzo dobrze, grał praktycznie nonstop i w ogóle nie był zagubiony. To definitywnie zasługa "Pomarańczowch Koszulek"- szczególne dzięki dla Korzenia za wyjaśnienie Hoity-Toity i GOORa za Abalone.

Czepialstwa nie będzie, za to mam ideę jak rozwiązać remis w konkursie wiedzowym- każda drużyna zadaje pytanie Uikowi, jeżeli Uiek nie odpowie, team wygrywa. Jeżeli Uiek odpowie na wszystkie, znowu zostaje zwycięzcą:)
Awatar użytkownika
mst
Posty: 5767
Rejestracja: 25 wrz 2007, 10:42
Lokalizacja: gliwice
Been thanked: 3 times
Kontakt:

Post autor: mst »

steady pisze:Czepialstwa nie będzie, za to mam ideę jak rozwiązać remis w konkursie wiedzowym- każda drużyna zadaje pytanie Uikowi, jeżeli Uiek nie odpowie, team wygrywa.
Ale czy Pionek bez zwycięstwa Uika w konkursie wiedzowym byłby wciąż tym samym Pionkiem :wink:
Zawsze gdy zauważysz, że jesteś po stronie większości zatrzymaj się i zastanów.
magazyn
Awatar użytkownika
kwiatosz
Posty: 7874
Rejestracja: 30 sty 2006, 23:27
Lokalizacja: Romford/Londyn
Has thanked: 132 times
Been thanked: 416 times
Kontakt:

Post autor: kwiatosz »

Relacja pionkowa + troszkę zdjęć na Paradoksie.
Czy istnieje miejsce bardziej pełne chaosu niż Forum? Jednak nawet tam możesz żyć w spokoju, jeśli będzie taka potrzeba" - Seneka, Listy moralne do Lucyliusza , 28.5b

ZnadPlanszy kwiatosza|ZnadPlanszy gradaniowe
Rebel Times - miesięcznik miłośników gier
ODPOWIEDZ