Napisałem długi post w tym temacie, ale widocznie forum nie udźwignęło mojego poziomu narzekania na duże pudła i cały wpis trafił gdzieś do cyfrowego limbo.
Od dawna narzekam na rozmiary pudeł, a jeszcze bardziej narzekam, gdy jakiś kickstarterowy klocek przychodzi z milionem pudeł, a ich zawartości nie jesteśmy później w stanie upchnąć do podstawki. Nawet po wyrzuceniu tych durnych wyprasek.
I jak absolutnie rozumiem argumenty
Lesera, to nie kumam przegięcia w drugą stronę. Jasne, ludzie nie lubią małych pudełek, uznając z góry zawartość za "nie wartą swojej ceny". To jest prawdziwa zmora wydawców małych, sprytnych karcianek. Z drugiej strony taka seria Tiny Epic znalazła widać swoją niszę.
Ba! Ja mam mnóstwo świetnych eurasów, wydanych na wypasie, a mieszczących się w malutkich pudełkach, a wydanych tak, że można zbierać szczękę z podłogi.
Eight-Minute Empire Legends, Aqua Garden, Habrour, Harvest, Deep Vents, po rozłożeniu na stole zawstydzą nie jeden "duży" tytuł. A spójrzmy nawet na niewiele większy
Pax Pamir, czy Solar Sphere, które zjadają większość wielkopudełkowych gier. Skoro da się, to po co "przepłacać"?
Mam bardzo dużą kolekcję, nie przeczę. Problemem jednak nie jest niegorywanie gier, bo gram bardzo dużo (nie mam półki wstydu), ale zaczynam poważnie cierpieć na niedostatki powierzchniowe. I zwyczajnie nie mogę sobie pozwolić na więcej gier. Dochodzi już do tego, że wydawcy mogą na mnie nie zarobić z bardzo prostego powodu - nie kupię nic nowego, bo nie mam miejsca. A już tym bardziej nie zainwestuję w grę w przesadnie ogromnym pudle. I myślę, że wśród pasjonatów planszówkowego hobby nie jestem jakimś patologicznym przypadkiem. Bo niektórzy zbierają jeszcze pudła od dodatków, które ja z miejsca wyrzucam. Mam wydzielone miejsce na gry i nie walają się po całym mieszkaniu, tylko okupują dedykowany Kallax.
I jeszcze do niedawna sobie radziłem i trzymałem nerwy na wodzy... Czarę goryczy przelały dwie takie gigantyczne "trumienki", po których mam wszystkiego dość.
Ostatnio targałem na spotkanie planszówkowe genialne
Fresco w edycji
Big Box. Wszyscy gracze byli grą zachwyceni i zaskoczeni, że "pokazałem im dopiero teraz". A dlaczego nie woziłem tego wcześniej?
Bo pudło jest ABSURDALNE. Nie mieści się absolutnie do żadnych toreb planszówkowych na rynku. Żeby to przewieźć musiałem kupić największą torbę z Ikei. Oczywiście samo pudło jest fatalnie zaprojektowane. Hula w nim powietrze, a wypraska jest taka, że pudło może wyłącznie
leżeć. Jak postawi się je w pionie, to i tak wszystko wysypie się z plastikowych przegródek. Mój znajomy sprzedał
Endeavor i jego jedynym argumentem był rozmiar pudła. "To świetna gra, ale nie mam gdzie tego trzymać". To teraz wyobraźcie sobie, że Fresco Big Box jest DUŻO większe.
Drugim gwoździem do trumny było pudło od
Anunnaki: Dawn of The Gods. Tutaj już pudło zmieści się w tradycyjnym Kallaxie, ale... Zajmuje
CAŁĄ przegródkę! W taką przegródkę wchodzi 4, a nawet 5 pudeł! Nie wiem, kto brał w Cranio koks, ale musiało być tego na worki! Nie wytrzymałem i drugi raz w swoim życiu podjąłem ciężką decyzję o własnoręcznym zmniejszeniu pudła. Taka gra zazwyczaj jest później niesprzedawalna, ale chciałem mieć to w kolekcji, a nie mogłem sobie pozwolić na przechowywanie takiego wielkiego kolosa. Bezsensowne jest takie "rżniecie" starego pudła, ale chyba będę zmuszony to robić coraz częściej.
Także ostatnio zdecydowanie wolę gry w małych pudełeczkach. Nie mogę zaakceptować faktu, że wydawcy stawiają na moją przestrzeń do życia przysłowiowego KLOCKA.