Przyznam szczerze, że KeyForge okazał się absolutnym hitem w mojej ekipie współgraczy, w tej chwili mogę tłuc w niego non stop, na zmianę z Władcą Pierścieni LCG
. Mam na liczniku 122 rozgrywki i KOCHAM to, czym ta gra jest i jaką niszę wśród kolekcjonerskich karcianek wypełnia. Nie mam ostatnio czasu na regularne budowanie talii do Warhammera Podbój czy Gry o Tron, a KeyForge nie wymaga poświęcania mu czasu poza samym graniem - interesuje mnie tylko to, co dzieje się podczas samej partii. Mechanicznie ta gra śmiga jak marzenie, zarządzanie ręką / aktywacja konkretnych domów to szalenie ciekawe decyzje do podjęcia. I uwielbiam to, że to na razie jedyna tego typu karcianka konfrontacyjna jaką znam, która łamie schemat "droższa karta = lepsza karta", bo tutaj karty w ogóle nie mają kosztu zagrania i twórcy nie muszą ich balansować pod tym względem, co jest FANTASTYCZNE. Niemal każdą kartę można sprytnie wykorzystać, wszystko zależy od kontekstu
.
W życiu nie sądziłem, że tak mi ta gra siądzie
. Czy wszystkie talie są sobie równe? Nie. Ale ja podchodzę do tej gry z zupełnie innym nastawieniem: "dajcie mi talię i zobaczę, co mogę z niej wycisnąć". I nawet jak przegram, to mam frajdę z poznawania nowych kart i zależności i nie muszę się martwić, że straciłem dużo czasu na zmontowanie mizernej talii. No po prostu miód.
I bonusowo, dwie chwalifocie kolekcji
.